Relacja kibica LKS-u:
Losowanie Pucharu Polski, trzeba powiedzieć, że trafione
idealnie. Bo można było trafić na rywala z którym grało się w lidze, albo na
mało atrakcyjnego kibicowsko. Tak jak rok temu, koniecznie trzeba było jechać
do Warszawy z Jarotą, tak samo teraz do Lublina. Dla nas wyjazd zaczął się w
piątek, gdzie jesteśmy już w Jarocinie. Następnego dnia wcześnie rano, po
przyjeździe fanów Astry ruszamy w 11 osób na wschód. W tej liczbie były 4 osoby
z Jaroty, 5 z Astry Krotoszyn i 2 z LKS-u Czarnylas. W pierwszą stronę jedziemy
przez Radom i zahaczamy o Janowiec i Kazimierz Dolny. To drugie miejsce zrobiło
na nas konkretne wrażenie, warte polecenia wszystkim. Po ponad godzinnym
relaksie i zwiedzaniu, jedziemy do Lublina. Pod stadionem jesteśmy chwilę po
pierwszym gwizdku i od razu wchodzimy do klatki. Kilkukrotnie zaznaczamy swoją
obecność okrzykami, jednak ciężko było nam się przebić przez bardzo dobry
doping miejscowych tego dnia. Motor w młynie zebrał ponad 300 osób, w
większości fani ubrani w żółte koszulki. Na płocie wywiesili dwie flagi, a my swoich
zdecydowaliśmy się nie brać w ogóle. Piłkarze dostają niezłe lanie 5:0 i
jak sami po meczu przyznali, graliśmy jak pizdy. Trudno się z tym nie zgodzić. Jednak w stosunku do nas, zachowali się bardzo w porządku. Po
końcowym gwizdku czekamy w klatce ponad 10 minut i dopiero, kiedy stadion opustoszał
wychodzimy ze stadionu w obstawie psów. Po przekroczeniu województwa
Lubelskiego zatrzymujemy się na stacji benzynowej, na której przebywamy ponad
godzinę i rozgrywamy między sobą mecz piłkarski. Pod koniec gra zrobiła się
dość zacięta i nawet znalazło się paru widzów :) Dalsza podróż mija dość szybko
i już o 3 w nocy meldujemy się w Jarocinie, zmęczeni ale bardzo zadowoleni.
Następnego dnia korzystamy jeszcze z gościnności Jarocinian i dopiero późnym
wieczorem w niedziele wracamy do domów. Dzięki za gościnne i najlepszy do tej
pory wyjazd!
Astra&Jarota&LKS