Relacja Jaroty Jarocin
Był to dla nas najważniejszy wyjazd w tym sezonie, więc mobilizacje
zaczynamy dość wcześnie. Niestety efekt końcowy nie był taki, jaki
chcieliśmy osiągnąć. Do Wągrowca ruszamy autokarem i jednym autem w
liczbie 55 osób, w tym 7 braci z LKSu Czarnylas(wielkie dzięki!). Sporo
osób zawiodło i po prostu na zbiórce się nie pojawiło, a liczba na pewno
byłaby o kilkadziesiąt głów większa. W podróż wyruszamy dość wcześnie,
więc w Wągrowcu jesteśmy z 30 minut
przed meczem. Na miejscu czeka na nas spory oddział prewencji, AT i
tajniaków. Od ostatniej wizyty sporo się zmieniło choćby to, że klatka
jest na tej samej trybunie, co młyn miejscowych. Zaraz po tym jak
wszyscy jesteśmy obecni na sektorze, podbiegamy pod płot i zachęcamy
miejscowych do przesunięcia swego młyna bardziej w naszym kierunku.
Trzeba przyznać, że miejscowi nawet nas zaskoczyli, bo wystawili około
60-70 osobowy młyn, z którymi tego dnia obecna była ekipa Sokoła
Mieścisko. Już od początku meczu, aż do jego zakończenia trwa wymiana
„uprzejmości”, która chyba stanowiła 80% dopingu tego dnia… Na płocie
wywieszamy dwie flagi, w tym naszych zgodowiczów, którzy tego dnia
świętowali 10 lecie założenia swojej ekipy. Zatem nie zabrakło wielu
śpiewów zgodowych, do pozdrowień chcieli się nawet miejscowi dołączyć.
Lecz szybko ich na dłuższą chwilę uciszamy przypominając, że to właśnie
m.in. LKS kroił im flagę. W przerwie meczu z sektora zostają wypuszczone
tylko 3 osoby w celu zakupu wody. Wiadomo było, że w trzech, w barwach i
bez obecności psów do sklepu spokojnie nie dojdziemy. Gdy jesteśmy przy
stadionowej restauracji zauważamy 6 kolesi z Sokoła, więc od razu
ruszamy na nich, jednak po chwili wyskakuje w naszym kierunku z 15 osób,
więc się cofamy. Kilka sekund później w między nas wjeżdża radiowóz, a
my wracamy do sektora. W drugiej połowie miejscowi prezentują oprawę
zgodową z Sokołem, którą szybko komentujemy „Sokół z Mieściska, odbytem
chuja wam ściska!”
;) Chwilę później odpalamy świece dymne w barwach, stroboskopy i sporo
petard hukowych. Część pirotechniki zostaje na klatce, a reszta ląduje
na sektorach miejscowych, albo murawie. Co jakiś czas sprawdzamy
wytrzymałość płotu oddzielającego sektory. W pewnym momencie płot w
jednym miejscu się przewraca a my wbiegamy na sektory gospodarzy, jednak
nie za daleko, bo tuż obok stały psy. Na dodatek miejscowi nie byli
zainteresowani by podbiec bliżej, a napinają się z bezpiecznej dla
siebie odległości. Po wyjściu z sektora wybiegają na drogę, ale psy
szczelnie nas otoczyły, więc po chwili wszystko się uspokaja. Derby
Wielkopolski jak najbardziej na plus, piłkarze na boisku odnieśli
wysokie zwycięstwo 3:0. Gratulacje! My również jesteśmy z siebie
zadowoleni, gdyż wokalnie zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze. Podróż w
obie strony z obstawą. Wyjazd udany, oby więcej takich!