niedziela, 19 grudnia 2010

POLACY W SALEM

11 grudnia w szwedzkim Salem odbył się już po raz dziesiąty marsz upamiętniający kolejną rocznicę brutalnego zabójstwa młodego nacjonalisty Daniela Wretström’a, zamordowanego przez gang kolorowych imigrantów na przystanku autobusowym na przedmieściach Sztokholmu 9 grudnia 2000 roku. W tym roku na marszu pojawiła się również podkarpacka, rzeszowsko-stalowowolska delegacja.Wyjazd do Szwecji planowaliśmy już kilka miesięcy wstecz, w ciągu tego czasu zmianie uległ zarówno skład wycieczki jak i środek transportu. Po wielu zmianach planu w podróż udajemy się samochodem, co, zważywszy na odległość jak i warunki pogodowe było niemałym wyzwaniem, tym bardziej, że odpowiedzialnym za dowiezienie nas na miejsce był tylko jeden kierowca, który jednak podołał temu zadaniu. Po skontaktowaniu się z organizatorami marszu i otrzymaniu od nich wskazówek odnośnie zakwaterowania rezerwujemy niedrogi hostel położony między Sztokholmem i Salem. W nocy z czwartku na piątek wyruszamy ze Stalowej Woli na przejście graniczne w Olszynie, skąd kierujemy się do niemieckiego Rostock. Już na odcinku Stalowa Wola – Kraków pogoda spowodowała opóźnienie, które musieliśmy nadrabiać na niemieckich autostradach, tak by zdążyć na prom do Szwecji. Spokojna, bezstresowa podróż skończyła się więc bardzo szybko. Na szczęście udało nam się dotrzeć na czas i następnego dnia po godzinie 15-stej płyniemy już w kierunku Skandynawii. Pięć godzin rejsu upływa na odpoczynku po kilkunastu godzinach w samochodzie, na miejscu bowiem czeka nas kolejne 600 km z Trelleborga do Sztokholmu. I tutaj warunki nie są najlepsze, jednak nie spieszymy się już. Przed zameldowaniem w hostelu, około godziny 8 rano, udajemy się w miejsce skąd wyruszyć ma marsz aby zorientować się w dojeździe i nie szukać drogi przed marszem, już wtedy w okolicy dostrzegamy zwiększoną aktywność policji, której jednak na samym marszu nie było zbyt wiele. Po oględzinach miejsca manifestacji udajemy się na wypoczynek.
Zbiórka uczestników marszu została wyznaczona na godzinę 16-stą przy Röning Station w Salem. Na miejscu obecnych jest już kilkuset osób różnych narodowości, wśród nich, oprócz Szwedów, Niemcy, Anglicy, Norwegowie, Włosi, Hiszpanie i wielu innych. Kolejna duża grupa dojeżdża po chwili pociągiem z centrum Sztokholmu. Wśród uczestników rozdawane są pochodnie oraz róże. Po krótkim czasie organizatorzy przez megafon dają znać do uformowania marszu. Tu od razu zwróciliśmy uwagę na świetną organizację i zdyscyplinowanie uczestników, którzy szybko ustawili się w trzy kilkusetosobowe kolumny wyruszająca jedna po drugiej w pochód do miejsca śmierci Daniela. Marsz w Salem jest nie tylko upamiętnieniem Daniela, ma on także na celu wyrażenie sprzeciwu wobec imigranckiej przestępczości, która zalewa szwedzkie miasta, zwrócenie uwagi na trudną sytuację w której znaleźli się rodowici mieszkańcy Szwecji.

Od dekady manifestacja odbywa się pod hasłem “Stop nienawiści wobec Szwedów” (Stoppa svenskhatet). W pierwszych latach gromadził on tysiące demonstrantów, później bywało różnie,w tym roku uczestników było 850-ciu. Na czele rozjaśnionego pochodniami pochodu niesiono są wieńce a kilka osób bije powoli w bębny co daję wzniosły nastrój milczącego marszu. Długi sznur ludzi wchodzi pomiędzy bloki gdzie wzdłuż trasy pochodu ustawiło się ok 30-40 zagubionych zwolenników multikulturalizmu, w tym kolorowi, w odblaskowym kamizelkach z napisami informującymi, że są oni “antyfaszystami”. W rękach trzymają wydrukowane kartki z nazwiskami “ofiar neonazistów”, kilkadziesiąt metrów dalej kilkuosobowa grupka stoi z transparentami “sprzeciwu wobec faszyzmu”, z magnetofonu puszczają muzykę. Oprócz obecności tych biednych ludzi, nie odnotowano żadnych incydentów. Idziemy powoli około kilometra, mijając po drodze małe grupki młodych imigrantów i ich szwedzkich kolegów. W końcu docieramy na miejsce gdzie bandyci odebrali życie 17-letniemu Danielowi, na przystanek autobusowy, skąd miał wrócić do domu.

Tam tradycyjnie ustawiona jest drewniana runa życia, pod która złożone zostają wieńce i zapalone znicze. Po dotarciu na miejsce spotykamy mieszkających w Sztokholmie Polaków. Juz po chwili, na ustawionej obok scenie rozpoczęły się przemówienia wygłoszone przez przedstawicieli Fundacji Salem (Salemfonden) oraz gości z Niemiec i Wielkiej Brytanii, członków Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP) oraz Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD). W międzyczasie na gitarze gra niemiecki muzyk Frank Rennicke, nie kryjący się ze swoimi uprzedzeniami względem Polski i Polaków. Jednak to Szwedzi decydowali o zaproszonych gościach, z pewnością animozje pomiędzy Niemcami i Polakami nie były tego dnia w polu ich zainteresowań. Jako, że długa podróż, krótki sen i mróż zaczęły dawać nam się we znaki nie zostaliśmy do końca, wraz z kilkoma grupkami przybyszy z różnych krajów wróciliśmy po swój samochód i udaliśmy się na zasłużony wypoczynek do hostelu. Wszyscy byliśmy zadowoleni, że dane nam było wziąć udział w marszu, oddać hołd Danielowi, ofierze multirasowych eksperymentów na Europejczykach i wyrazić swoją solidarność ze zmuszonym do obrony narodem. Marsz wyglądał naprawdę imponująco, a jego organizacja i zdyscyplinowanie uczestników może być wzorcem dla polskich środowisk nacjonalistycznych.

Następny dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie Sztokholmu, zaś następnego ranka wyruszyliśmy w drogę powrotną, która również nie była lekka a przez warunki pogodowe wydłużyła się o kilka godzin. Do Stalowej Woli docieramy we wtorek po południu, po pożegnaniu się do swojego miasta odjeżdżają rzeszowiacy. Po przejechanych 3700 kilometrach, wszyscy stwierdziliśmy zgodnie, że naprawdę warto było udać się do Skandynawii.

AUTONOMICZNI NACJONALIŚCI STALOWA WOLA