„Odzyskajmy Polskę!” – pod tym hasłem odbyła się tegoroczna edycja
Marszu Niepodległości, najbardziej spektakularnej w historii
manifestacji narodowej dumy. Liczba uczestników marszu była zdecydowanie
większa niż w zeszłym roku, nie wspominając o latach jeszcze
wcześniejszych. Ciężko dokładnie oszacować tak ogromną liczbę ludzi,
waha się ona jednak między 60 a 100 tysięcy osób. Przygotowania do
tegorocznego Święta Niepodległości dla organizatorów ruszyły już chwilę
po zakończeniu marszu w 2011 roku. Patrząc na efekty można jednak
powiedzieć, że całoroczna wytężona praca zdecydowanie się opłaciła.
Ze stolicy Wielkopolski do Warszawy wyruszyć miał pociąg specjalny,
organizowany przez kibiców Lecha Poznań. W wyniku, prawdopodobnie(raczej
na pewno), nacisków ze strony odpowiednich służb, PKP zmieniło reguły
gry i pociąg specjalny został odwołany. Podobny los spotkał patriotów z
innych miast, większość zorganizowanych transportów została odwołana, a
ponadto wiele osób odpowiedzialnych za nie miało w swych domach wizyty
„smutnych panów”. To wszystko jednak tylko potęgowało mobilizację na
tegoroczny Marsz Niepodległości.
Nasza grupa ruszyła w trasę wczesnym rankiem kilkoma samochodami z
różnych części Wielkopolski. Wszyscy spotkaliśmy się na jednym ze
zjazdów przy autostradzie w okolicach Konina. Na miejscu dowiedzieliśmy
się o problemach, które miały czekać nas na kolejnych kilometrach
autostrady. Policja, ściśle realizując testament swojej poprzedniczki,
zatrzymywała większość „podejrzanych” pojazdów i bez żadnego realnego
powodu przedłużała kontrolę, by utrudnić przyjazd na czas do Warszawy
jak największej ilości osób. Decydujemy, że dalej pojedziemy bocznymi
drogami by uniknąć dodatkowych atrakcji. Przed wjazdem do stolicy
rozjeżdżamy się w różne kierunki, dzięki temu na umówione miejsce
trafiamy bez problemów.
W okolicach Dworca Centralnego spotykamy się z innymi nacjonalistami,
już tutaj da się zauważyć również wielu gości z zagranicy. Z lekkim
opóźnieniem marsz rusza, jednak zaraz po starcie rozpoczynają się
zamieszki. Ze strony marszu lecą pierwsze kamienie i race rzucane w
prewencję przez ich kolegów po fachu – tajniaków w oliwkowych
kominiarkach. Po prowokacji żółwie reagują w brutalny sposób, rozpylają
gaz i strzelają do demonstrantów z broni gładkolufowej, co rozwścieczyło
sporą część nacjonalistów. Sytuacja szybko wymknęła się z pod kontroli i
było pewne, że starcia potrwają co najmniej kilka minut. Tajniacy,
którzy owe stracie rozpętali, chowają się za kordon swoich kolegów z
prewencji. Policyjni bandyci bez żadnych skrupułów na oślep gazują i
strzelają do ludzi. Warszawiacy przyglądający się całemu zdarzeniu mogli
się poczuć prawie jak na planie filmu „Czarny czwartek”. Dzięki twardej
postawie wszystkich patriotów, którzy nie cofnęli się ani o krok przed
bandytami z tarczami i organizatorów, którzy nie dopuścili do
rozwiązania marszu, manifestacja ruszyła dalej, unikając w ten sposób
tragedii. Nie od dziś wiadomo, co potrafi zrobić prewencja z rozwiązanym
– a przez to nielegalnym – zgromadzeniem.
Marsz Niepodległości rusza dalej i już więcej się nie zatrzyma.
Powiewają tysiące biało -czerwonych flag, flagi z symbolami obozu
narodowego, są również czarne flagi i krzyże celtyckie. Poza symboliką
związaną stricte z ruchem nacjonalistycznym, można było spotkać flagi
narodowe gości z zagranicy. Widziani byli: Białorusini(AN), Czesi(AN),
Duńczycy, Francuzi, Holendrzy, Norwegowie, Rosjanie(Volniza), Słowacy,
Szwedzi(Nordisk Ungdom), Ukraińcy(AN), Węgrzy(Jobbik ale nie tylko),
Włosi(Forza Nuova). W zdecydowanej większości tego dnia było jednak w
Warszawie biało-czerwono. Przed marszem zapowiedziany był również
przyjazd Chorwatów i Serbów. Obecna była prawie cała narodowa Europa,
pokazuje to, że mimo różnic kulturowych, często sprzecznych interesów i
barier historycznych solidaryzm europejski jest bardzo silny.
W świetle palących się rac dochodzimy pod pomnik ojca niepodległości –
Romana Dmowskiego – a dalej pod specjalnie ustawioną scenę na Agrykoli.
Tam odbyły się napawające optymizmem przemówienia, podziękowano
wszystkim przybyłym i odśpiewano m.in. Rotę. Wszystko odbywało się w
bardzo pozytywnej, wesołej atmosferze stosownej do celebrowanego święta.
Zrobiliśmy ogromny krok do przodu, już nie tylko organizacyjny, ale i
przede wszystkim w kształtowaniu świadomości społecznej. Prezydent
Bronisław „Bul” Komorowski widząc, że Marsz Niepodległości rok temu
odniósł wielki sukces, postanowił w tym razem również pospacerować,
organizując jednak swój własny marsz – „Razem dla Niepodległej”.
Przeszedł on jednak bez echa, pozostając w całkowitym cieniu potężnego w
swej liczbie Marszu Niepodległości. Osób, które zrezygnowały z MN na
rzecz spaceru prezydenckiego było zapewne bardzo niewiele. O
demonstracji antyfaszystowskiej zasadniczo nie ma co za mówić, bo tego
dnia nie było ich wcale widać w biało-czerwonym, patriotycznym
krajobrazie naszej stolicy. Sami przyznają, że z ich strony tegoroczny
11 listopada okazał się całkowitą klęską. Cóż, jak widać znakomita
większość społeczeństwa ma do tematu zdrowsze podejście niż kilkuset
frustratów wszędzie doszukujących się faszyzmu. Przed marszem w mediach
pojawiło się kilka osób, które twierdziły, że Marsz Niepodległości to
świetna inicjatywa, tylko organizator powinien się zmienić. Cóż, z
pewnością nie jeden politruk z radością objąłby pieczę nad wydarzeniem z
taką liczbą zwolenników. Ciężko niektórym zrozumieć, że to właśnie
ruch narodowy cieszy się dziś rosnącym poparciem. Warto dodać, że
również we Wrocławiu na organizowanym przez NOP „Marszu Patriotów”
Święto Niepodległości uczciło 10 tysięcy osób, tam również nie
zarejestrowano obecności antyfaszystów. Ten dzień okazał się zwycięski
dla polskiego nacjonalizmu i oby tak było już zawsze.
Europa! Młodość! Rewolucja!
ANW