Do Bolonii lecimy samolotem w nocy z soboty na niedzielę, 3
osobowym składem. Po dotarciu z lotniska na dworzec, kierujemy się w stronę
Rimini, gdzie mieliśmy ogarnięty nocleg na kolejne dni. W oczekiwaniu na
wtorek, leżakujemy na plaży, zwiedzamy miasto, wbijamy na stadion AC Rimini i smakujemy
Włoskich alkoholi np. piwa Duce :) Swoją drogą w Rimini, na ulicy bez problemu
można kupić wina, piwa z etykietami różnych przywódców, a z samym Duce, to i
także różnego rodzaju upominki. Do San Marino dostajemy się wraz z naszymi
zgodowiczami z Jaroty, którzy wybrali się na ten wyjazd w 2 osoby. Różnica
pogodowa daje się we znaki. Między Rimini a San Marino, zaledwie kilka km
odległości, natomiast w San Marino klepie konkret, na dodatek leje deszcz.
Bilety na mecz w różnych cenach, na nasze sektory 10 i 20 euro. Najbardziej kikolskie
środowisko kupuje te za 10 euro, także w tym sektorze pojawia się najwięcej
flag. Wśród Wielkopolskich ekip, poza nami i Jarotą widoczni KKS Kalisz i Unia
Leszno. My wywieszamy dwie flagi LKS Czarnylas Polska i Jarocin. Ze względu na
brak normalnego płotu, zmuszeni jesteśmy przymocować flagę na vlepkowym patencie,
niestety drugą połowę musimy trzymać w rękach ze względu na opady, które
spowodowały odklejanie się większości vlep. Na płocie flagi takich ekip jak: Bałtyk
Gdynia, Chrobry Głogów, GKS Jastrzębie, Góral Żywiec, Górnik Zabrze, Górnik
Łęczna, Gwardia Koszalin, Hutnik Nowa Huta, Jeziorak Iława, ŁKS Łódź, MKS
Karlino, Odra Wodzisław, Polonia Bytom, Polonia Warszawa, Promień Żary, Radomiak
Radom, Wisła Płock, Wybrzeże Gdańsk, Zagłębie Sosnowiec, a także flaga
Polsko-Węgierska. Podczas hymnu sporo, odpalonych rac, później w przeciągu
meczu, kilka razy ponownie odpalane race i petardy. Pojawiły się także pociski
w stronę czerwonych, a najwięcej oberwał uszatek i także w jego stronę zawisł
transparent „Jerzy Urban Czerwony Goebbels”. Po meczu zawijamy się do Rimini wraz
z zgodowiczami, gdzie trochę popijamy, a następnego dnia kierujemy się do
Bolonii. Tam zmuszeni jesteśmy koczować cały dzień jak i całą noc, samolot
powrotny mieliśmy dopiero w czwartek rano. Czas ten spędzamy na zwiedzanie
miasta, ogarniamy także stadion miejscowej Bolonii. Pod wieczór lekko upici,
trochę śpiewamy, a okrzyk „Ria, ria Hungaria!” zbytnio nie podoba się jakiejś
grupce młodych komuchów, którzy nie mieli ochoty na walkę a jedynie było ich stać
na powiedzenie „I hate fascists, I’m communist” beka. Resztę czasu spędzamy na
lotnisku czekając na odlot.