Na
zewnątrz mróz -9°C, niby żadna ekstremalna temperatura, jak na naszą
strefę klimatyczną i przypadającą na koniec stycznia zimową porę roku. A
jednak siedząc w ogrzewanym mieszkaniu, wizja spędzenia nocy w lesie,
bez namiotów i specjalistycznego sprzętu wyprawowego, przeznaczonego do
temperatur minusowych, wydaje się nader ryzykownym wyczynem i odstrasza
wielu śmiałków. Nie mniej jednak, dwuosobowa delegacja Aktywu Północnego
postanowiła sprawdzić się w tej niecodziennej sytuacji. Po spakowaniu
podstawowego sprzętu i ubrań do jednego plecaka, ruszamy w głąb
pomorskich lasów ku przygodzie - a raczej ku przetrwaniu.
Parę
godzin marszu przez ośnieżone lasy, nie było dla nas wielkim wyzwaniem,
jednakże dzięki niemu pozbyliśmy się zapasu energii i zmęczenie dało o
sobie znać. W trudnych, zimowych warunkach, brak snu i niedostatek
kalorii mają bardzo duży wpływ na organizm a także psychikę. Główne
założenia wyprawy to rozbić tymczasowy obóz, rozpalić ogień, zdobyć
wodę, uzupełnić kalorie i przetrwać noc w takim stanie by rano
kontynuować marsz, gdyż trzeba znowu pokonać tę samą trasę, aby powrócić
do cywilizacji. Podczas marszu podziwialiśmy piękno przyrody, choć
czasem trzeba było pokonywać naturalne przeszkody w postaci wzniesień i
wąwozów. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, wybraliśmy miejsce na
obóz, pośród gęstych choinek, które miały nas częściowo chronić od
wiatru. Wiatr w taką pogodę znacznie zwiększa odczuwalność temperatury i
przy -9°C ma się wrażenie, że jest -15°C lub jeszcze zimniej. Zbieranie
drewna na budowę izolacji i na ognisko dodatkowo nas zmęczyło i co
niektóre ubrania zaczęły przemakać, głód także zaczął dawać o sobie
znać. Czas rozpalić ogień. Niełatwe zadanie, zwłaszcza, że temperatura
spadła do około -14°C, na szczęście było bezwietrznie. Po pierwszych
nieudanych próbach krzesania ognia, zaczyna działać psychika, oczywiście
na niekorzyść. Człowiek zaczyna się spieszyć i wykonywać czynności
niedbale, co skutkuje kolejną nieudaną próbą rozpalenia ogniska. Cały
proces należy powtórzyć. Tak naprawdę, rozpalenie ognia następuje w
głowie, oczywiście nie chodzi mi tu o samozapłon siłą umysłu, lecz o
opanowanie, spokój i koncentracje na tym jednym zadaniu. Nic innego się
nie liczy w tym momencie. Jeśli się poddamy to koniec, a więc musimy
rozpalić ogień, bo nikt inny za nas tego nie zrobi. Analizując, co
poszło nie tak w poprzednich próbach, eliminujemy negatywne czynniki a
każdą czynność wykonujemy dwa razy dokładniej niż poprzednim razem,
powtarzając sobie motto: nie ma, że boli, ogień da się rozpalić w
każdych warunkach (no chyba, że na środku morza - tylko, po co?).Udało
się. Teraz tylko rozpalić ognisko na tyle, by nawet w przypadku
wygaszenia, można by było rozpalić na nowo za pomocą żaru i temperatury
paleniska. Niestety, drewno pali się bardzo opornie. Gorzej niż byłoby
mokre. Zamarznięte drewno, po wrzuceniu do ogniska, najpierw się
rozmraża, potem wyparowuje woda, co łączy się dużą ilością dymu i
dopiero w ostatnie fazie się pali i to nadal niechętnie. Na to nic nie
poradzimy. Można ewentualnie rozłupać drewno na kawałki i suszyć wokół
ogniska. W sumie to nie wiem czy z zasady drewno w niskich temperaturach
słabo się pali czy po prostu zanim zamarzło było dość mocno
przemoczone. Ogólnie to by utrzymać jakąś sensowną temperaturę, bo o
dużym ogniu nie ma mowy, trzeba cały czas pilnować ognia i dorzucać,
najlepiej nie za duże kawałki drewna. Ogrzaliśmy przemarznięte kończyny i
gdy wróciło czucie w dłoniach, stopiliśmy śnieg w menażce uzyskując
wodę. Po zagotowaniu sporządziliśmy ciepłą strawę. Można iść spać.
Przygotowane izolacje z żerdzi i gałązek choinek przysunęliśmy bliżej
paleniska, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że nie ma szans na ciepło przez
całą noc. Księżyc w pełni oświetlał nasz obóz a niebo zasypane
gwiazdami prowokowało do przemyśleń. Zbudził nas zimny, przeszywający
wiatr. Trzeba na nowo rozpalić ogień, i dodatkowo zabezpieczyć te części
ciała, które najbardziej marzną. Można wracać na legowiska. Zrywamy się
wcześnie rano, gdyż to nie wczasy i trzeba ruszać. Spożywamy śniadanie w
marszu. Jesteśmy na tyle wypoczęci, by maszerować kolejny dzień, rozbić
kolejny obóz, rozpalić ponownie ogień… Niestety jutro poniedziałek,
trzeba wrócić do codziennych zajęć. Wracamy, więc do ciepłych domów,
zachowując w pamięci lekcje charakteru, jaką dała nam natura. Zachęcamy
wszystkich do podejmowania wyzwań, poznawania swoich możliwości i
przezwyciężania słabości oraz dążenia bliższego poznania natury i jej
praw.
W.
Źródło: Aktyw14.net