poniedziałek, 3 grudnia 2012
Rapid Wiedeń - Sturm Graz
Ten mecz odbył się dość dawno, wiosną tego roku. Relacji nie publikowaliśmy na łamach blogu, także chyba najwyższy czas ;) Poniższa relacja pojawiła się tylko w TMK+, od siebie dodajemy kilka innych zdjęć.
Austria, a dokładniej mecz Rapidu był w Naszych planach od dawna i tak się złożyło, że 22 kwietnia odbywało się ciekawe spotkanie pomiędzy Rapidem a Sturmem. Krótka narada i postanowione, jedziemy. W końcu to spotkanie jest najciekawszym zaraz po derbach Wiednia, a Sturm jest jedną z 3 najlepszych ekip w Austrii, przez niektórych nawet ekipa z Grazu stawiana jest na drugim miejscu zaraz po Rapidzie. W drogę wyruszamy wcześnie rano składem 4 osobowym, na miejscu meldujemy się około godziny 12, po dotarciu do hotelu i lekkim ogarnięciu się, ruszamy na Gerhard Hanappi Stadion. Pod stadionem jesteśmy dość wcześnie, więc kręcimy się po okolicy, a przy młynie widać zbierających się miejscowych. W końcu siadamy w „pubie” i czekamy na godzinę o której ustawiliśmy się po odbiór biletów. W pewnym momencie zauważamy 3 osoby w tym jedna w barwach Sturmu, przez nikogo nie zaczepiani przechodzą obok ok. 30 osobowej ekipy ultrasów Rapidu (w Polsce nie do pomyślenia, ale taki już zwyczaj w krajach niemiecko języcznych). My przechodząc minutę później obok tej samej grupy już jesteśmy mocniej obcinani, aż w końcu podbija dwóch typów z zapytaniem skąd jesteśmy, skończyło się tylko na życzeniu dobrego meczu. Do momentu gdy nie pojawił się jeden znajomy, który miał nam dostarczyć bilety i akredytacje, byliśmy jednym z obiektów zainteresowań kibiców Rapidu (jak nam powiedziały osoby które do nas wcześniej podbiły przez Nasz ubiór ;-) ). Około godziny przed rozpoczęciem meczu, wchodzimy na obiekt, początkowo miejscówki mamy na trybunę prostą, a po chwili, miejscowi bocznymi wejściami wpuszczają nas na młyn Rapidu, gdzie siedzą Ultras Rapid, Tornados i sporo mniejszych grupek. Goście ruszają z dopingiem, gdy wszyscy znaleźli się już w sektorze a było ich około 1000 osób. Na samym początku meczu główny młyn Rapidu prezentuje napis na płocie złożony z foliowych liter „GEMMA RAPID” co na polski oznacza „Naprzód Rapid”, do tego sporo flag na kijach i konfetti. Goście w tym czasie prezentują kartoniadę, sektorówkę i transparent na płocie, nie jestem dobrze poinformowany, ale najprawdopodobniej była to oprawa na 18-sto lecie ekipy Jewels Sturm. W dalszej części meczu, Rapid odpala jeszcze najpierw sporo zielonych świec dymnych i później parę rac. Prezentują również transparent „23.4.2002: Simon Tibi Nem Feleitunri” przyozdobiony herbami Rapidu i Ferencvarosu, był to trans poświęcony zmarłemu koledze z Ferencvarosu który został zabity przez ochronę w 2002 roku. Po drugiej stronie głównego młyna Rapidu, obok sektora gości zasiadał, drugi młyn, który tworzyła ekipa Lords. Dwa młyny na Rapidzie spowodowane są tym, że brakuje miejsc za bramką gdzie sprzedawane są tylko karnety, a chętnych zawsze było więcej, więc część ekipy przeniosła się na drugą stroną, tworząc tym samym odrębną ekipę (na główny młyn Rapidu nie ma biletów gdyż są same karnety i aby kupić karnet ktoś musi z niego po sezonie zrezygnować, bo jest tam coś takiego, że po sezonie pierwszeństwo zakupu maja osoby które miały karnet. Zazwyczaj po sezonie w sprzedaży jest maks 10 karnetów ludzie aby je kupić śpią całymi nocami pod kasami). W przerwie meczu podbija do nas Polak, który działa w ekipie Tornados od bardzo wielu lat, trochę poznajemy klimatu austriackiej sceny kibicowskiej. Co do dopingu obu ekip, to biorąc pod uwagę wszystkie czynniki trochę lepiej zaprezentowała się ekipa gości, Rapid na żywo (przynajmniej w tym meczu) to nie to samo co Rapid na youtube. Większą część meczu młyn tylko coś nuci sobie pod nosem, śpiewa maks 200 osób, jedynie po dobrych akcjach bramkach itd. Rapid jechał z konkretnym dopingiem. Oczywiście jak to bywa w tamtych rejonach cały mecz gospodarze jak i goście machają różnymi flagami i pokazują sporo transparentów. Po zakończonym meczu, trochę wymiany uprzejmości między obiema ekipami i stadion pustoszeje. Przed meczem ludzie w barwach Sturmu, którzy chodzili pod stadionem nie byli ruszani, a po meczu próbowano okroić jednego gościa z szalika jednak spore oddziały kasków nie pozwoliły na to. Do miasta wracamy metrem razem z częścią ekipy Tornados, po czym żegnamy się z nowopoznanym Polakiem. Na mieście nie spotkaliśmy nikogo w barwach, ani przed meczem, ani po jego zakończeniu. Następnego dnia zwiedzamy obiekt Austrii Wiedeń i Ernst Happel Stadion, czyli słynny Prater, gdzie w jego okolicach można spotkać murzynki wykonujące najstarszy zawód świata, a wśród nich matka Rubina Okotie, zawodnika Sturmu Graz, jak śpiewali podczas meczu fani Rapidu daje za 20e ;)
Galeria z meczu